Dobrze pamiętam moją pierwszą deskę, którą dostałam od Taty, gdy miałam chyba 8-9 lat. Była plastikowa, bardzo wąska i niebieska, teraz takie nazywają się penny cruiser.
Pokochałam ją od razu. Jeździłam po osiedlu gdzie się dało. Nie było wtedy żadnych kasków czy też nakolanników i nałokietników. Kolana miałam cały czas obdrapane. Nikt nie miał takiej deski jak ja. Dopiero później pojawiły się w Polsce ciut większe dechy, ale moja zawsze była jedyna w swoim rodzaju. Później jak z niej wyrosłam, to stała w moim pokoju pod półkami z książkami aż wyprowadziłam się daleko w świat.
Kilka lat temu chciałam zainteresować Jasia skateboardem, ale nie udało mi się. Zosi nie musiałam specjalnie namawiać, bo ona próbuje wszystkiego co wyzwala adrenalinę. Zosia zaczęła wręcz kolekcjonować różnego rodzaju deski.
Gdy byłam na jesieni w Polsce, Zosia zaczęła uczyć Anię jazdy na deskorolce i Mała połknęła bakcyla.
Kilka tygodni temu Ania poszła na grupowe zajęcia z jazdy na desce. Właściwie wszystko umiała, ale i tak dobrze się bawiła. Teraz jeździ od czasu do czasu przed domem i pewnie wróci niedługo na lekcje.
Koło domu Ania również dzielnie ćwiczy.
A oto kolekcja desek dzieci:
Dwa tygodnie temu Ania dostała od swojego ulubinego Wujka nową deskę:
Pokochałam ją od razu. Jeździłam po osiedlu gdzie się dało. Nie było wtedy żadnych kasków czy też nakolanników i nałokietników. Kolana miałam cały czas obdrapane. Nikt nie miał takiej deski jak ja. Dopiero później pojawiły się w Polsce ciut większe dechy, ale moja zawsze była jedyna w swoim rodzaju. Później jak z niej wyrosłam, to stała w moim pokoju pod półkami z książkami aż wyprowadziłam się daleko w świat.
Kilka lat temu chciałam zainteresować Jasia skateboardem, ale nie udało mi się. Zosi nie musiałam specjalnie namawiać, bo ona próbuje wszystkiego co wyzwala adrenalinę. Zosia zaczęła wręcz kolekcjonować różnego rodzaju deski.
Gdy byłam na jesieni w Polsce, Zosia zaczęła uczyć Anię jazdy na deskorolce i Mała połknęła bakcyla.
Kilka tygodni temu Ania poszła na grupowe zajęcia z jazdy na desce. Właściwie wszystko umiała, ale i tak dobrze się bawiła. Teraz jeździ od czasu do czasu przed domem i pewnie wróci niedługo na lekcje.
A oto kolekcja desek dzieci:
Dwa tygodnie temu Ania dostała od swojego ulubinego Wujka nową deskę:
Uwielbiałam deskorolkę, choć nie miałam do niej talentu. Potrafiłam tylko - odziana w trzy dresy naraz - zjeżdżać z wysokich górek, kończąc zjazd skokiem na ziemię i turlaniem się po trawniku :D
ReplyDeleteHahaha! Niezła zabawa!
DeleteJa mialam w Ani wieku taka zabawe, ze u kuzynki siadalymy na desce i jechalysmy po placu w dol (byl na gorce) jak najszybciej, by na koncu przydzwonic w brame :D
ReplyDeleteHa ha ha! Cudne!
DeleteDobrze, że jeszcze żyjesz ;-)
DeleteRewelacja!!! Widać, że sprawia to Ani ogromna przyjemność! Wasza kolekcja desek zapiera dech w piersiach!
ReplyDeleteA gdybyś zobaczyła kolekcję nart i snowboardów, to dopiero jest coś! :-)
DeleteJakie małe i odważne zuchy, tak trzymać ! :)
ReplyDeleteDzięki! Trzeba ją zobaczyć skaczącą na nartach! To dopiero jest widok! :-)
Delete