Wróciłyśmy na Tajwan w środku długiego świątecznego weekendu. W tym roku w pierwszej połowie października były dwa święta: Święto Środka Jesieni 中秋節 i Święto Narodowe Tajwanu 雙十節. Dzień Narodowy Tajwanu jest w naszej rodzinie obchodzony w szczególny sposób, gdyż jest to również dzień urodzin najstarszej latorośli, Zosi. Trudno mi w to uwierzyć, ale w tym roku miała 20 świeczek na torcie.
Zosia świętowała z przyjaciółmi w wytwornej restauracji, w domu mieliśmy jedynie po kawałku tortu.
Jak już o Zosi mowa, odkąd wróciłyśmy z Polski jest bardzo zajęta: przygotowywała dwie marketingowe imprezy dla swojej szkółki sportów zimowych, a także dokańcza pisanie (i poprawianie) książki, która ma wyjść w przyszłym miesiącu.
W przeciwieństwie do Zosi, która naprawdę przykładała się do pracy, Jaś cały zeszły tydzień przebomblował, praktycznie nie robił nic. No może trochę angielskiego...
Niestety większość zeszłego tygodnia musiałam poświęcić na doprowadzenie domu do porządku po miesięcznej nieobecności. Edytowanie książki Zosi również zajęło mi dużo czasu.
Z tego też powodu Ania zrobiła niewiele pisanych lekcji, jedynie kilka zadań z chińskiego i matematyki.
W zeszłą sobotę pojechaliśmy do Taichung na Jazz Festival, w czasie którego Jaś grał w Big Bandzie. (Niestety Zosia musiała zostać w Taipei na jednej z imprez marketingowych.) Spędziliśmy w Taichung kilka godzin, bo przed głównym koncertem Jaś miał jeszcze próbę. Ania w tym czasie dzielnie towarzyszyła mi w ... jedzeniu pysznych (i pięknych) lodów z lodziarni Bella Gelateria, prowadzonej przez Polkę, Martę.
O Jasia koncercie można poczytać więcej TUTAJ (po angielsku, ale z nagraniem Jasia solo na saksofonie barytonowym).
W niedzielę wybrałam się z całą trójką na bardzo ciekawą wystawę utalentowanego dwudziestolatka, Ai'a. Jest on znajomym naszym i Zosi. Kilka ostatnich lat zamiast w ławce szkolnej spędził w edukacji domowej rozwijając swoje zdolności artystyczne.
Więcej o wystawie można poczytać (i obejrzeć zdjęcia) TUTAJ (po angielsku, ale z wieloma zdjęciami).
Również w niedzielę udało mi się zrobić z Anią pracę plastyczną na podstawie niedzielnej Ewangelii. Pomysł zaczerpnięty został oczywiście z książki mojej przyjaciółki Doroty Łoskot-Cichockiej. (Wkrótce napiszę więcej na ten temat.)
I tak minął nam pierwszy tydzień w domu na Tajwanie. Ten tydzień jest dużo bardziej "naukowy". Udało mi się w końcu zaplanować lekcje zarówno dla Jasia jak i dla Ani. Każde z nich wie dokładnie co ma zrobić danego dnia, jakie ma zadania do napisania, jakie teksty do przeczytania. I tak jest dużo lepiej, w naszej rodzinie unschooling zdecydowanie się nie przyjmuje 😊.
Zosia świętowała z przyjaciółmi w wytwornej restauracji, w domu mieliśmy jedynie po kawałku tortu.
Jak już o Zosi mowa, odkąd wróciłyśmy z Polski jest bardzo zajęta: przygotowywała dwie marketingowe imprezy dla swojej szkółki sportów zimowych, a także dokańcza pisanie (i poprawianie) książki, która ma wyjść w przyszłym miesiącu.
W przeciwieństwie do Zosi, która naprawdę przykładała się do pracy, Jaś cały zeszły tydzień przebomblował, praktycznie nie robił nic. No może trochę angielskiego...
Niestety większość zeszłego tygodnia musiałam poświęcić na doprowadzenie domu do porządku po miesięcznej nieobecności. Edytowanie książki Zosi również zajęło mi dużo czasu.
Z tego też powodu Ania zrobiła niewiele pisanych lekcji, jedynie kilka zadań z chińskiego i matematyki.
W zeszłą sobotę pojechaliśmy do Taichung na Jazz Festival, w czasie którego Jaś grał w Big Bandzie. (Niestety Zosia musiała zostać w Taipei na jednej z imprez marketingowych.) Spędziliśmy w Taichung kilka godzin, bo przed głównym koncertem Jaś miał jeszcze próbę. Ania w tym czasie dzielnie towarzyszyła mi w ... jedzeniu pysznych (i pięknych) lodów z lodziarni Bella Gelateria, prowadzonej przez Polkę, Martę.
O Jasia koncercie można poczytać więcej TUTAJ (po angielsku, ale z nagraniem Jasia solo na saksofonie barytonowym).
W niedzielę wybrałam się z całą trójką na bardzo ciekawą wystawę utalentowanego dwudziestolatka, Ai'a. Jest on znajomym naszym i Zosi. Kilka ostatnich lat zamiast w ławce szkolnej spędził w edukacji domowej rozwijając swoje zdolności artystyczne.
Więcej o wystawie można poczytać (i obejrzeć zdjęcia) TUTAJ (po angielsku, ale z wieloma zdjęciami).
Również w niedzielę udało mi się zrobić z Anią pracę plastyczną na podstawie niedzielnej Ewangelii. Pomysł zaczerpnięty został oczywiście z książki mojej przyjaciółki Doroty Łoskot-Cichockiej. (Wkrótce napiszę więcej na ten temat.)
I tak minął nam pierwszy tydzień w domu na Tajwanie. Ten tydzień jest dużo bardziej "naukowy". Udało mi się w końcu zaplanować lekcje zarówno dla Jasia jak i dla Ani. Każde z nich wie dokładnie co ma zrobić danego dnia, jakie ma zadania do napisania, jakie teksty do przeczytania. I tak jest dużo lepiej, w naszej rodzinie unschooling zdecydowanie się nie przyjmuje 😊.
Comments
Post a Comment