Po przylocie do Japonii miałam PLANY na dwutygodniową kwarantannę. Miałam nadzieję, że spędzę ten czas czytając, oglądając Netflix, pisząc na blogu, chodząc na spacery, ale... życie i dom mieli inne plany. O odśnieżaniu, które zajęło nam równo dwa tygodnie, pisałam w poprzednim wpisie TUTAJ . Teraz czas na kolejną pracę, która zajęła mi kilka ładnych parę dni. Gdy dotarliśmy do Hakuby, w domu było bardzo zimno, 10°C. Musieliśmy szybko ogrzać dom, bo nie dało się nawet nawet usiąść bez przymarznięcia do stołka. Włączyliśmy wszystkie piecyki, by szybko ogrzać dom. Okazało się także, że nie ma ciepłej wody! To było nawet gorsze od zimnicy! Na piętrze nie można było nawet odkręcić kranów, tak jakby zamarzły. Z włączonymi wszędzie grzejnikami i po grubymi kołdrami poszliśmy spać. ... Rano obudziliśmy się w wodzie "po kostki" na parterze, a na piętrze z gejzerem tryskającym w łazience po sam sufit! Łazienka i korytarz na piętrze były całkowicie zalane. Na parterze sytuacja była jes
A blog about multilingual and multicultural family homeschooling their two children in Taiwan, Poland and Japan. (Third "child" grew up, and after starting her own company decided to go to school in NYC.) Blog wielojęzycznej i wielokulturowej rodziny uczącej dwójkę dzieci w domu na Tajwanie, w Polsce i w Japonii. (Trzecie dziecię dorosło i po założeniu firmy w Japonii wyjechało na studia do Nowego Jorku.)