Dawno tu nie zaglądałam, tzn zaglądam dość często, ale nie mogę zmobilizować się do napisania czegokolwiek.
Już od trzech tygodni powinnam być z Anią z powrotem na Tajwanie, a jednak nadal siedzimy w Japonii i końca tego siedzenia nie widać. Wszystkie loty z Toyama (najbliższego lotniska) na Tajwan zostały odwołane. Pozostaje więc jedynie podróż przez Tokio, a to mi się nie uśmiecha, bo by tam się dostać musiałybyśmy tłuc się autobusami i pociągami przez około 6 godzin. Jak wiadomo przy takiej podróży ryzyko zakażenia koronawirusem drastycznie wzrasta. Wolę więc siedzieć na miejscu i się nigdzie nie ruszać.
Mój mąż miał przylecieć by zamknąć po sezonie business szkółki narciarskiej, jednak nie przyleciał. Zdecydowaliśmy, że lepiej będzie gdy ktoś zostanie z Jaśkiem na Tajwanie.
By Jasiowi się nie nudziło, zadałam mu lekcje. Robi więc matematykę, historię i anatomię, a także kilka kursów na platformie Edx. Panowie zajmują się także naszym zoo - niewstającym już psem, królikiem i papugą.
Zosia opuściła Nowy Jork jeszcze zanim sytuacja stała się poważna. Jest teraz "na zadupiu" na granicy Missouri i Arkansas. Szkoła jej, American Musical and Dramatic Academy ma obecnie zajęcia on-line. Zosia jest chyba nadal w swoim żywiole, bo do tańca i śpiewu doszło jej nagrywanie, filmowanie i edytowanie tego co nagrywa. Na szczęście nie jest sama, a ze swoim facetem i ich dopiero co adoptowanym kotem, który jak widzę wnosi dużo radości w ich monotonne życie.
Nie narzekam na brak zajęć. Ania cały marzec była w domu, więc jak tylko dopisywała pogoda, to szłyśmy na narty. Jak było za ciepło lub gdy padał deszcz, to zostawałyśmy w domu i sprzątałyśmy teren dookoła domu lub też odkładałyśmy rzeczy po zimie. Dom jest spory i zawsze w nim jest mnóstwo roboty.
Ania codziennie robiła też lekcje. Udało jej się nawet skończyć bardzo obszerny projekt o pogodzie. Wkrótce mam nadzieje pokazać ten projekt na blogu.
Często chodziłyśmy na spacery lub krótkie wycieczki po okolicy. Odkryłyśmy kilka bardzo ciekawych miejsc - świątyń, cmentarzy...
W prefekturze Nagano jest stosunkowo niewiele zachorowań. Jednak musimy uważać, bo nigdy nie wiadomo kto jest obok nas. Na szczęście dom jest na skraju lasu, nikt się tu nie kręci. Sezon zimowy już się prawie skończył, więc i ludzi w wiosce jest coraz mniej. W sklepach jest wszystko (poza maseczkami). Papieru toaletowego nie było przez dwa dni, ale szybko znowu się pojawił.
Właściwie nie mogę narzekać, bo żyje się nam tu spokojnie i mam nadzieję bezpiecznie.
Jutro Ania wraca do szkoły. Jest pierwszy dzień nowego roku szkolnego. Ania jest bardzo podekscytowana. W czwartek kupiłyśmy różne rzeczy potrzebne jej do szkoły - dresy, buty itp. Podręczniki ma dostać w szkole.
Nie wiem jak długo szkoła będzie otwarta, bo niektóre szkoły w okolicy przedłużyły wakacje do 20 kwietnia lub nawet do maja. Zobaczymy. Jest to maleńka szkoła, jedynie 110 uczniów i zachowują czystość i higienę. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Już od trzech tygodni powinnam być z Anią z powrotem na Tajwanie, a jednak nadal siedzimy w Japonii i końca tego siedzenia nie widać. Wszystkie loty z Toyama (najbliższego lotniska) na Tajwan zostały odwołane. Pozostaje więc jedynie podróż przez Tokio, a to mi się nie uśmiecha, bo by tam się dostać musiałybyśmy tłuc się autobusami i pociągami przez około 6 godzin. Jak wiadomo przy takiej podróży ryzyko zakażenia koronawirusem drastycznie wzrasta. Wolę więc siedzieć na miejscu i się nigdzie nie ruszać.
Mój mąż miał przylecieć by zamknąć po sezonie business szkółki narciarskiej, jednak nie przyleciał. Zdecydowaliśmy, że lepiej będzie gdy ktoś zostanie z Jaśkiem na Tajwanie.
By Jasiowi się nie nudziło, zadałam mu lekcje. Robi więc matematykę, historię i anatomię, a także kilka kursów na platformie Edx. Panowie zajmują się także naszym zoo - niewstającym już psem, królikiem i papugą.
Zosia opuściła Nowy Jork jeszcze zanim sytuacja stała się poważna. Jest teraz "na zadupiu" na granicy Missouri i Arkansas. Szkoła jej, American Musical and Dramatic Academy ma obecnie zajęcia on-line. Zosia jest chyba nadal w swoim żywiole, bo do tańca i śpiewu doszło jej nagrywanie, filmowanie i edytowanie tego co nagrywa. Na szczęście nie jest sama, a ze swoim facetem i ich dopiero co adoptowanym kotem, który jak widzę wnosi dużo radości w ich monotonne życie.
Nie narzekam na brak zajęć. Ania cały marzec była w domu, więc jak tylko dopisywała pogoda, to szłyśmy na narty. Jak było za ciepło lub gdy padał deszcz, to zostawałyśmy w domu i sprzątałyśmy teren dookoła domu lub też odkładałyśmy rzeczy po zimie. Dom jest spory i zawsze w nim jest mnóstwo roboty.
Ania codziennie robiła też lekcje. Udało jej się nawet skończyć bardzo obszerny projekt o pogodzie. Wkrótce mam nadzieje pokazać ten projekt na blogu.
Często chodziłyśmy na spacery lub krótkie wycieczki po okolicy. Odkryłyśmy kilka bardzo ciekawych miejsc - świątyń, cmentarzy...
W prefekturze Nagano jest stosunkowo niewiele zachorowań. Jednak musimy uważać, bo nigdy nie wiadomo kto jest obok nas. Na szczęście dom jest na skraju lasu, nikt się tu nie kręci. Sezon zimowy już się prawie skończył, więc i ludzi w wiosce jest coraz mniej. W sklepach jest wszystko (poza maseczkami). Papieru toaletowego nie było przez dwa dni, ale szybko znowu się pojawił.
Właściwie nie mogę narzekać, bo żyje się nam tu spokojnie i mam nadzieję bezpiecznie.
Nie wiem jak długo szkoła będzie otwarta, bo niektóre szkoły w okolicy przedłużyły wakacje do 20 kwietnia lub nawet do maja. Zobaczymy. Jest to maleńka szkoła, jedynie 110 uczniów i zachowują czystość i higienę. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Aha, czyli maseczek nie ma nawet w japońskich sklepach! Dziewczyny, jesteście bardzo dzielne. Trzymajcie się!
ReplyDeleteTak, maseczek nie ma od stycznia już. Jednak są termometry, których ani na Tajwanie ani w USA nie można podobno kupić. Tak więc wysłałam stąd Zosi termometr, by miała w razie czego.
DeletePozdrawiam!
Trzymajcie się dzielnie, Dziewczyny. Wyobrażam sobie, że to niełatwa sytuacja dla Was, gdy cała rodzina jest porozdzielana. Dobrze jednak, że nikt nie jest zupełnie sam: Ty jesteś z Anią, tata ma Jaśka, a Zosia chłopaka (i kota). Bardzo ładnie u Was. Wszystkiego dobrego, również na Święta Wielkanocne.
ReplyDelete