Sporo się działo w ten ostatni tydzień "wakacji":
Miesiąc temu również byłam z Anią u okulisty, w przychodni przyszpitalnej. Jednak lekarz nie za bardzo mi się spodobał - nie chciał wypisać nam recepty na okulary tylko nalegał byśmy zamówili je u optyka szpitalnego. Jakoś nie zdobył mojego zaufania i dlatego poszłam z Anią do prywatnej przychodni. Trochę nas to kosztowało, ale przynajmniej wiem, że wszelkie potrzebne badania zostały zrobione, a Ania dostanie bardzo ładne i porządne okularki.
W zeszłym tygodniu, również w środę, miała miejsce ceremonia zakończenia Uniwersjady. Już ponad dwa miesiące wcześniej kupiliśmy bilety. Mieliśmy całkiem niezłe miejsca, bo chociaż z boku, to w trzecim rzędzie.
Polska reprezentacja (a właściwie tylko mała grupka, która została do ostatniego dnia) zauważyła nas machających olbrzymią polską flagą. (Niestety zdjęcia z flagą nie mamy.)
Z innych ciekawych wydarzeń - Ania po raz pierwszy poszła z koleżankami na plac zabaw pod dachem, czyli do "małpiego gaju", który na Tajwanie nazywa się "Przygody Małego Tarzana". Wspinała się, zjeżdżała, kręciła, skakała przez parę ładnych godzin. Bardzo się jej to miejsce podobało. Mi jednak mniej - głośno, dużo ludzi i brak wygodnego miejsca do czekania dla opiekunów.
W ciągu tygodnia Ania zrobiła trochę ćwiczeń z chińskiego i matematyki. Z matematyki miała powtórzenie z dodawania i odejmowania liczb czterocyfrowych, a także zadania z tekstem. Po dłuższej przerwie wróciła również do zadań z Khan Academy.
Z chińskiego ... nic nowego ... ćwiczenia ... ćwiczenia ... ćwiczenia.
A co robił Pan Jan?
Powinnam napisać, że obijał się, bo rzeczywiście niewiele zrobił.
Z matematyki dokończył powtórzenie z układów równań z dwiema niewiadomymi.
Z fizyki - powtórzenie o maszynach prostych.
Zrobił również trochę zadań z angielskiego.
I to właściwie wszystko ... w końcu są wakacje. 😜
Dzisiaj jest już wtorek, za pół godziny środa. Kończę pisać przy bramce na lotnisku. Zaraz wylatuję z Anią do Polski. Spędzimy w Warszawie najbliższy miesiąc. Będziemy spotykać się ze znajomymi, jeść polskie pyszności i chodzić na spacery po lesie. Odetchniemy też od upałów.
Tak więc następne wpisy już z Polski!
- poniedziałek - okulista i trzygodzinna próba przed sobotnim występem
- wtorek - zabawa z koleżankami w sali zabaw "Małego Tarzana"
- środa - okulista i ceremonia zakończenia Uniwersjady
- czwartek - zajęcia z muzyki
- piątek - goście z Polski
- sobota - zajęcia z gimnastyki i pierwszy występ fortepianowy Ani
- niedziela - polska Msza Św., lunch z innymi polskimi mamami i dziećmi, zakupy
Miesiąc temu również byłam z Anią u okulisty, w przychodni przyszpitalnej. Jednak lekarz nie za bardzo mi się spodobał - nie chciał wypisać nam recepty na okulary tylko nalegał byśmy zamówili je u optyka szpitalnego. Jakoś nie zdobył mojego zaufania i dlatego poszłam z Anią do prywatnej przychodni. Trochę nas to kosztowało, ale przynajmniej wiem, że wszelkie potrzebne badania zostały zrobione, a Ania dostanie bardzo ładne i porządne okularki.
W zeszłym tygodniu, również w środę, miała miejsce ceremonia zakończenia Uniwersjady. Już ponad dwa miesiące wcześniej kupiliśmy bilety. Mieliśmy całkiem niezłe miejsca, bo chociaż z boku, to w trzecim rzędzie.
Polska reprezentacja (a właściwie tylko mała grupka, która została do ostatniego dnia) zauważyła nas machających olbrzymią polską flagą. (Niestety zdjęcia z flagą nie mamy.)
Z innych ciekawych wydarzeń - Ania po raz pierwszy poszła z koleżankami na plac zabaw pod dachem, czyli do "małpiego gaju", który na Tajwanie nazywa się "Przygody Małego Tarzana". Wspinała się, zjeżdżała, kręciła, skakała przez parę ładnych godzin. Bardzo się jej to miejsce podobało. Mi jednak mniej - głośno, dużo ludzi i brak wygodnego miejsca do czekania dla opiekunów.
Ważnym wydarzeniem był również pierwszy występ fortepianowy Ani. Pani Lin, nauczycielka muzyki Ani (a wcześniej Jasia), zorganizowała dla wszystkich swoich uczniów recital na prawdziwej dużej scenie. Ania razem z kolegą grała na cztery ręce. Poszło im całkiem nieźle.
Z chińskiego ... nic nowego ... ćwiczenia ... ćwiczenia ... ćwiczenia.
A co robił Pan Jan?
Powinnam napisać, że obijał się, bo rzeczywiście niewiele zrobił.
Z matematyki dokończył powtórzenie z układów równań z dwiema niewiadomymi.
Z fizyki - powtórzenie o maszynach prostych.
Zrobił również trochę zadań z angielskiego.
I to właściwie wszystko ... w końcu są wakacje. 😜
Dzisiaj jest już wtorek, za pół godziny środa. Kończę pisać przy bramce na lotnisku. Zaraz wylatuję z Anią do Polski. Spędzimy w Warszawie najbliższy miesiąc. Będziemy spotykać się ze znajomymi, jeść polskie pyszności i chodzić na spacery po lesie. Odetchniemy też od upałów.
Tak więc następne wpisy już z Polski!
Szczęśliwej podròży!
ReplyDeleteNajważniejsze, że wszystkie badania, które są niezbędne zostały wykonane, szczęścia życzę :)
ReplyDeleteTak, badania zrobione i właśnie po pół roku Ania była kilka dni temu na wizycie kontrolnej. Nie ma pogorszenia, więc następna wizyta za kolejne sześć miesięcy.
Delete