To nie był zwyczajny szkolny tydzień. Nie siedzieliśmy w domu, dzieci nie miały lekcji ze mną. Cała trójka (a potem czwórka) pojechała na 5 dni do Taichungu, miasta oddalonego o ok. 2 godziny jazdy autostradą od Taipei.
Już drugi rok z rzędu spędzam tam sierpniowy tydzień z dziećmi. W zeszłym roku była ze mną i z Anią Zosia, w tym roku dołączyła do mnie i do Ani moja polska koleżanka z córką (na co dzień mieszkają w Taipei). Oczywiście Jaś był również z nami, ale ... tak jakby go nie było. A dlaczego? Poczytajcie sami:
Last week I've spent 5 days in Taichung practicing with the Taichung Jazz Youth Orchestra. I have been taking part in this band for the past three years and I have enjoyed it every year.
W czwartek wyruszyłyśmy do Lugang 鹿港, jednego z moich ulubionych miasteczek na Tajwanie.
(O Lugang pisałam po angielsku na blogu już nie raz TUTAJ , TUTAJ. Wkrótce (na nowym blogu) napiszę również po polsku).
Tego dnia lodów było dużo, bo upał był nie do wytrzymania:
W sobotę przed południem, już tylko we trójkę, czyli Tim, Ania i ja, zwiedzaliśmy Taichung. Wybraliśmy się do dwóch ciekawych miejsc. Pierwsze to Painted Animation Lane 動漫彩繪巷, uliczka z pomalowanymi ścianami domów, pełnymi bohaterów różnych kreskówek.
Drugie miejsce było bardziej poważne - Taichung Muzeum Literatury 薹中文學館. W kilku pojapońskich budynkach są wystawy, odczyty, kawiarnie i czytelnie, wszystko to otoczone zielenią. Oaza ciszy i spokoju w centrum miasta.
Popołudnie spędziliśmy mniej ciekawie, a mianowicie na spotkaniu rodzin uczących w domu. Nie my byliśmy jednak organizatorami, więc nie miałam tam nic do roboty. Ania się trochę wynudziła w czasie trzygodzinnego zebrania. Tego dnia pierwszy raz udało nam się odebrać Jasia z zajęć.
Ostatniego dnia rano udało zwiedziliśmy dawną rezydencję Generała Sun Li-ren 孫立人, który naraził się Czang Kaj-szekowi i przez to ponad 30 lat musiał spędzić w areszcie domowym.
Następnie pojechaliśmy do Taichung Cultural and Creative Industries Park 薹中文化創意產業園區. Pochodziliśmy pomiędzy starymi budynkami dawnej browarni, zaglądnęliśmy na kilka wystaw i zjedliśmy smaczny lunch.
Na zakończenie naszego pobytu w Taichung udaliśmy się na koncert zamykający pięć dni intensywnych ćwiczeń i prób.
Teraz czeka Jasia około sześciu koncertów w różnych szkołach, a także jeden duży koncert na zakończenie Festiwalu Jazzowego w październiku.
Już drugi rok z rzędu spędzam tam sierpniowy tydzień z dziećmi. W zeszłym roku była ze mną i z Anią Zosia, w tym roku dołączyła do mnie i do Ani moja polska koleżanka z córką (na co dzień mieszkają w Taipei). Oczywiście Jaś był również z nami, ale ... tak jakby go nie było. A dlaczego? Poczytajcie sami:
-------------------------------------------
Last year my Mom, Zosia and Ania came down to Taichung with me. This year Zosia is still in the USA, so only Mom and Ania went with me. My dad joined us two days later.
On Wednesday we left Taipei at 6 am and we got to Taichung before 9am, right in time for the first class. For the next four days I was waking up around 8am and after having a traditional Taiwanese breakfast that my Mom was buying at a breakfast shop, I was walking to the Taichung Education University for my training.
The band was split into two groups: M. and E. (named after Thelonious Monk and Ella Fitzgerald). I was in the Monk group which played more difficult pieces than the Ella group.
Two years ago I played on the baritone saxophone, last year I played on the tenor saxophone and this year I am playing on the baritone again. Funny thing is, I have been always auditioning on my alto sax. This year, on the first day of training an accident happened ... I broke the teachers baritone sax! My Mom took it to repair, but they couldn't fix it on spot, so for the rest of the days I had to play on my alto sax using the baritone's sheet music 😒.
Every day we had different classes, for example: jazz dance, history of jazz, and other cool classes.
On the last day, all the parents and friends were invited to listen to us performing and receiving a diploma from the Taichung City government. This was not our last performance of course, next month we will be traveling from school to school to perform, and then on October 14th we will be performing during the Taichung International Jazz Festival. 😀
(by Jaś)
A jak my spędziłyśmy tych kilka dni?
W środę spotkałyśmy się na lunch z Agą, Polką mieszkającą w Taichungu (niestety zapomniałyśmy o wspólnym zdjęciu).
Później dziewczyny poszły do National Taiwan Museum of Fine Arts, a ja ... jeździłam po mieście
szukając naprawy saksofonów ... Niestety jeden specjalista nie przyjął instrumentu, bo nie miał odpowiednich narzędzi do naprawy barytonowych saksofonów. Odebrałam więc dziewczyny z muzeum i pomknęłyśmy na drugi koniec miasta do fabryki saksofonów. Tam instrument przyjęto. Naprawa będzie nas suto kosztować, ale cóż ...
Dzień zakończyłyśmy na przemiłej pogawędce i pysznych gelato u jeszcze jednej Polki w jej gelaterii.
Two years ago I played on the baritone saxophone, last year I played on the tenor saxophone and this year I am playing on the baritone again. Funny thing is, I have been always auditioning on my alto sax. This year, on the first day of training an accident happened ... I broke the teachers baritone sax! My Mom took it to repair, but they couldn't fix it on spot, so for the rest of the days I had to play on my alto sax using the baritone's sheet music 😒.
Every day we had different classes, for example: jazz dance, history of jazz, and other cool classes.
On the last day, all the parents and friends were invited to listen to us performing and receiving a diploma from the Taichung City government. This was not our last performance of course, next month we will be traveling from school to school to perform, and then on October 14th we will be performing during the Taichung International Jazz Festival. 😀
(by Jaś)
-------------------------------------------
A jak my spędziłyśmy tych kilka dni?
W środę spotkałyśmy się na lunch z Agą, Polką mieszkającą w Taichungu (niestety zapomniałyśmy o wspólnym zdjęciu).
(photo by M.G.) |
szukając naprawy saksofonów ... Niestety jeden specjalista nie przyjął instrumentu, bo nie miał odpowiednich narzędzi do naprawy barytonowych saksofonów. Odebrałam więc dziewczyny z muzeum i pomknęłyśmy na drugi koniec miasta do fabryki saksofonów. Tam instrument przyjęto. Naprawa będzie nas suto kosztować, ale cóż ...
Dzień zakończyłyśmy na przemiłej pogawędce i pysznych gelato u jeszcze jednej Polki w jej gelaterii.
W czwartek wyruszyłyśmy do Lugang 鹿港, jednego z moich ulubionych miasteczek na Tajwanie.
(O Lugang pisałam po angielsku na blogu już nie raz TUTAJ , TUTAJ. Wkrótce (na nowym blogu) napiszę również po polsku).
Świątynia Wenchuan i Świątynia Wojenna 鹿港文武廟 |
Świątynia Wenchuan i Świątynia Wojenna 鹿港文武廟 |
Świątynia Longshan w Lugang 鹿港龍山廟 |
Lód z miancha 麵茶挫冰 |
Świątynia Mazu w Lugang 鹿港天后宮 |
Wieczorem tego dnia odebrałyśmy z dworca tatę/męża i poszliśmy na przepyszną pizzę o ciekawym kształcie.
W piątek ponownie ruszyliśmy się za miasto. Tym razem pojechaliśmy do Nantou 南投, a dokładniej do Zhongliao 中寮 zwiedzić eksperymentalną szkołę podstawową i gimnazjum.
Rzadko planujemy nasze wycieczki, tak też było tym razem. I dobrze się stało, bo okazało się, że zaledwie kilka kilometrów od szkoły znajduje się mała miejscowość znana z przemysłu drzewnego. Z Jiji 集集, bo taką nazwę nosi ta miejscowość, można przejechać się pociągiem do Checheng 車程.
Kolejne stempelki do kolekcji Ani. |
Tradycyjne bilety kolejowe |
Dworzec w Jiji |
Nasz pociąg |
Ania była przeszczęśliwa, była to jej pierwsza przejażdżka pociągiem! |
Ania sama odbija znak wytwórni na pudełku do gry, którą kupiliśmy. |
Czekając w upale na pociąg powrotny trzeba było się orzeźwić bananowo-pitajowymi lodami. |
Tego dnia lodów było dużo, bo upał był nie do wytrzymania:
W sobotę przed południem, już tylko we trójkę, czyli Tim, Ania i ja, zwiedzaliśmy Taichung. Wybraliśmy się do dwóch ciekawych miejsc. Pierwsze to Painted Animation Lane 動漫彩繪巷, uliczka z pomalowanymi ścianami domów, pełnymi bohaterów różnych kreskówek.
Drugie miejsce było bardziej poważne - Taichung Muzeum Literatury 薹中文學館. W kilku pojapońskich budynkach są wystawy, odczyty, kawiarnie i czytelnie, wszystko to otoczone zielenią. Oaza ciszy i spokoju w centrum miasta.
Popołudnie spędziliśmy mniej ciekawie, a mianowicie na spotkaniu rodzin uczących w domu. Nie my byliśmy jednak organizatorami, więc nie miałam tam nic do roboty. Ania się trochę wynudziła w czasie trzygodzinnego zebrania. Tego dnia pierwszy raz udało nam się odebrać Jasia z zajęć.
Ostatniego dnia rano udało zwiedziliśmy dawną rezydencję Generała Sun Li-ren 孫立人, który naraził się Czang Kaj-szekowi i przez to ponad 30 lat musiał spędzić w areszcie domowym.
Ten biały, nowoczesny budynek z tyłu to nasz hotelik. |
Następnie pojechaliśmy do Taichung Cultural and Creative Industries Park 薹中文化創意產業園區. Pochodziliśmy pomiędzy starymi budynkami dawnej browarni, zaglądnęliśmy na kilka wystaw i zjedliśmy smaczny lunch.
Wystawa o podwodnej archeologii. |
Wine Culture Museum 酒文化管 |
Wystawa prac konkursowych projektów nowych oznaczeń kolekcji historycznych. |
Po lunchu chwila odpoczynku i wspólne kolorowanie. |
Na zakończenie naszego pobytu w Taichung udaliśmy się na koncert zamykający pięć dni intensywnych ćwiczeń i prób.
Teraz czeka Jasia około sześciu koncertów w różnych szkołach, a także jeden duży koncert na zakończenie Festiwalu Jazzowego w październiku.
Super ciekawy tydzień! Bardzo fajne miejsca odwiedzaliście! A te lody wyglądają smakowicie!!!
ReplyDeleteBrawo Jaś!!!
W lecie na Tajwanie najchętniej jadłoby się jedynie lody ;-)
DeleteJestem zadziwiona, ile interesujących i edukujących miejsc jest do obejrzenia na tak małej wyspie, jaką jest Tajwan.
ReplyDelete