W ostatni weekend przez Tajwan przeszedł tajfun, I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego i godnego wzmianki na blogu, gdyby nie to, że był to najsilniejszy, najokropniejszy, najbardziej destrukcyjny tajfun jakiego kiedykolwiek doświadczyłam (a na tej tajfunowej wyspie przeżyłam już w sumie 15 lat i co roku jest kilka tajfunów).
Nie było zabawnie, o nie! Wiatr huczał, deszcz dudnił o szyby, zupełnie nie dało się spać. Dopiero nad ranem udało mi się nagrać ten hałas:
Na szczęście pomimo, że mieszkamy w górach, większych zniszczeń u nas na osiedlu nie było - jeśli nie liczyć wyrwanych drzew i połamanych gałęzi, a także braku wody przez 12 godzin.
Trudno uwierzyć, że u nas tylko takie zniszczenia (na szczęście) a na pobliskiej górze, gdzie jest słynna wioska aborygeńska, Wulai 烏來, zostały zasypane drogi i przerwana jakakolwiek łączność ze światem. Nasi znajomi (z małym dzieckiem) dopiero dzisiaj dzięki wojskowym telefonom satelitarnym dali znak życia i skontaktowali się z rodziną. Większość mieszkańców tamtej góry musiała być ewakuowana helikopterami.
U podnóża naszej góry sytuacja również ne wyglądała najlepiej, wylała rzeka Xindian, 新店溪. Z małego strumienia urosła do rozmiarów olbrzymiej pędzącej zamulonej brunatnej rzeki. Jeszcze dzisiaj, w dwa dni po tajfunie, jej wody wyglądały tak:
Przez Tajpej i Nowe Tajpej przepływa kilka rzek. Rzeki te przez większość roku są małymi niegroźnymi strumykami, dopiero jak przychodzi tajfun zamieniają się w duże i groźne. Wzdłuż rzek są dziesiątki kilometrów ścieżek rowerowych, boiska do gry w baseball, piłkę nożną, place zabaw, baseny, korty tenisowe i parkingi. Wszystko to znalazło się pod wodą ... a teraz, jak woda już ustąpiła, pod zwałami błota.
Tak więc mogę stwierdzić, że mieliśmy szczęście, nie dotknął nas ten tajfun tak bardzo. Inni jednak nie mieli tyle szczęścia co my - kilka osób straciło życie, inni stracili dach nad głową, wiele domostw zostało zalanych. Szkody na całym Tajwanie są olbrzymie - połamane turbiny wietrzne, pozasypywane lub rozmyte drogi, pozrywane dachy, podtopione budynki, zalane pola, połamane drzewa...
Nie było zabawnie, o nie! Wiatr huczał, deszcz dudnił o szyby, zupełnie nie dało się spać. Dopiero nad ranem udało mi się nagrać ten hałas:
Na szczęście pomimo, że mieszkamy w górach, większych zniszczeń u nas na osiedlu nie było - jeśli nie liczyć wyrwanych drzew i połamanych gałęzi, a także braku wody przez 12 godzin.
U podnóża naszej góry sytuacja również ne wyglądała najlepiej, wylała rzeka Xindian, 新店溪. Z małego strumienia urosła do rozmiarów olbrzymiej pędzącej zamulonej brunatnej rzeki. Jeszcze dzisiaj, w dwa dni po tajfunie, jej wody wyglądały tak:
Przez Tajpej i Nowe Tajpej przepływa kilka rzek. Rzeki te przez większość roku są małymi niegroźnymi strumykami, dopiero jak przychodzi tajfun zamieniają się w duże i groźne. Wzdłuż rzek są dziesiątki kilometrów ścieżek rowerowych, boiska do gry w baseball, piłkę nożną, place zabaw, baseny, korty tenisowe i parkingi. Wszystko to znalazło się pod wodą ... a teraz, jak woda już ustąpiła, pod zwałami błota.
Tu kiedyś był plac do jazdy na rolkach. |
Tu był ładny trawnik i ścieżka rowerowa. |
Tutaj był park z torem przeszkód dla psów. |
A to jest droga prowadząca do basenu i na nasze korty tenisowe. Napis: Chwilowo nieczynne. Proszę nie wjeżdżać/ nie wchodzić. |
Więcej zdjęć można obejrzeć na stronie
Smutno na to patrzeć. :( Dobrze, że nic Wam się nie stało!
ReplyDeleteSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
ReplyDeleteSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
ReplyDelete