Minął już tydzień odkąd znalazłam się z powrotem na Tajwanie. 5 tygodni w Polsce minęło bardzo szybko, ale i tak zdążyłam zatęsknić za pozostawioną na wyspie resztą rodzinki, za dużo cieplejszym klimatem, za moim domem w górach i za normalnością dnia codziennego.
Po przylocie, w domu zastałam 3 panów, pannę Zofię i pannę Annę oraz przeraźliwie chudą Inusię (psa). Skąd się wzięli panowie? Jeden to oczywiście Timcio, drugi to chłopak panny Zofii, Perry, a trzeci to przyjaciel rodziny, Julian. Możecie sobie wyobrazić jak wyglądało mieszkanie ...
Bałagan nie do opisania!
Pokłady kurzu, podłoga cała w kłakach.
Papiery, zeszyty, książki rozłożone na wszystkich horyzontalnych powierzchniach.
Ubrania, buty, naczynia, śmieci.
Stos prania i prasowania.
Pusta lodówka.
Po prostu Armagedon, Sajgon i Sodoma i Gomora w jednym.
Zajęło mi 5 dni by wszystko doprowadzić do porządku.
Jest czysto i przyjemnie, wszystko na swoim miejscu.
Czyste i uprasowane ubrania wiszą w szafie.
Wyprasowany obrus leży na stole.
Pościel i ręczniki zmienione.
Ania uczesana i porządnie ubrana.
Nie walają się już nigdzie papiery i ulotki.
Pies wykąpany, wyczesany i ostrzyżony.
Lodówka pełna.
Świeże owoce nęcą widokiem i zapachem.
Na stole codziennie domowy obiad czeka na domowników (których teraz jest 6, Julian już wyjechał).
Uff!!!
Ale...
Nie powinnam narzekać, bo kiedy Tim z Zosią mieli zająć się domem, jak ich w domu w ogóle nie było? Oboje pracowali, mieli różne prezentacje, wywiady. Zosia na dodatek zajmowała się Anią, wszędzie ją ze sobą woziła, nie zapominała również o jej lekcjach.
Nie wiem jak pracujące pięć dni w tygodniu matki-żony ogarniają wszystko. Jestem pełna podziwu dla nich. Chociaż ... w UK też mi się to udawało ...
Myślałam, że będę mogła sobie odpocząć lub chociaż zająć się uczeniem dzieci lub ... pisaniem bloga :-)
Ale...
Dostarczono mi około 30 podań o edukację domową, które muszę przeczytać i do których muszę się ustosunkować. (Już prawie wszystko przeczytałam i dlatego pozwoliłam sobie na przerwę i wstukanie tych kilku słów.) Teraz zaczną się zebrania, rozmowy z rodzicami i wizytacje. No cóż trochę popracować też trzeba.
Po przylocie, w domu zastałam 3 panów, pannę Zofię i pannę Annę oraz przeraźliwie chudą Inusię (psa). Skąd się wzięli panowie? Jeden to oczywiście Timcio, drugi to chłopak panny Zofii, Perry, a trzeci to przyjaciel rodziny, Julian. Możecie sobie wyobrazić jak wyglądało mieszkanie ...
Bałagan nie do opisania!
Pokłady kurzu, podłoga cała w kłakach.
Papiery, zeszyty, książki rozłożone na wszystkich horyzontalnych powierzchniach.
Ubrania, buty, naczynia, śmieci.
Stos prania i prasowania.
Pusta lodówka.
Po prostu Armagedon, Sajgon i Sodoma i Gomora w jednym.
Zajęło mi 5 dni by wszystko doprowadzić do porządku.
Jest czysto i przyjemnie, wszystko na swoim miejscu.
Czyste i uprasowane ubrania wiszą w szafie.
Wyprasowany obrus leży na stole.
Pościel i ręczniki zmienione.
Ania uczesana i porządnie ubrana.
Nie walają się już nigdzie papiery i ulotki.
Pies wykąpany, wyczesany i ostrzyżony.
Lodówka pełna.
Świeże owoce nęcą widokiem i zapachem.
Na stole codziennie domowy obiad czeka na domowników (których teraz jest 6, Julian już wyjechał).
Uff!!!
Ale...
Nie powinnam narzekać, bo kiedy Tim z Zosią mieli zająć się domem, jak ich w domu w ogóle nie było? Oboje pracowali, mieli różne prezentacje, wywiady. Zosia na dodatek zajmowała się Anią, wszędzie ją ze sobą woziła, nie zapominała również o jej lekcjach.
Nie wiem jak pracujące pięć dni w tygodniu matki-żony ogarniają wszystko. Jestem pełna podziwu dla nich. Chociaż ... w UK też mi się to udawało ...
Myślałam, że będę mogła sobie odpocząć lub chociaż zająć się uczeniem dzieci lub ... pisaniem bloga :-)
Ale...
Dostarczono mi około 30 podań o edukację domową, które muszę przeczytać i do których muszę się ustosunkować. (Już prawie wszystko przeczytałam i dlatego pozwoliłam sobie na przerwę i wstukanie tych kilku słów.) Teraz zaczną się zebrania, rozmowy z rodzicami i wizytacje. No cóż trochę popracować też trzeba.
To Twoje mieszkanie? Gustowne. W takich wnętrzach mogę mieszkać. :)
ReplyDeleteTrzymam kciuki za szybkie uporanie się z papierologią.
Tak, to nasze gniazdko. Dobrze nam się w nim mieszka :-) Jeszcze kilka podań i wyjdę na prostą.
ReplyDeleteU mnie raz po powrocie była jeszcze rozpruta kanapa ;-) Pozdrawiam z nowej ;-)
ReplyDeleteKurczę, jak ja Ci zazdroszczę tego... braku rzeczy. Jak spokojnie tam! A ja mam tę przeklętą naturę łowiecko- zbieracką co to ma problem z wyrzucaniem...
ReplyDeleteKurczę, jak ja Ci zazdroszczę tego... braku rzeczy. Jak spokojnie tam! A ja mam tę przeklętą naturę łowiecko- zbieracką co to ma problem z wyrzucaniem...
ReplyDeleteTaka mama to prawdziwy skarb :)
ReplyDeleteDalas rade i podziwiam! Po moich powrotach z Rosji Tez tak Zawsze bylo....
ReplyDelete